Epoka lodowcowa

logo portalu świnka z napisem

To jest bajka!

Wszystkie osoby i zdarzenia opisane w poniższym tekście są fikcyjne.

Podobieństwa do prawdziwych osób są przypadkowe, a skojarzenia... jak to w bajkach.

 

 

 

Poniższy tekst stanowi piątą część cyklu "Dmuchane Miasteczko", w którym opowiadamy bajki mieszkańcom Ostrzeszowa oraz przywracamy im uśmiech i kolorowe sny.

 

 

Euro-sieroctwo – zjawisko społeczne polegające na tym, że dzieci pozostają w kraju ojczystym bez stałej opieki jednego lub obojga rodziców, którzy wyemigrowali zarobkowo do innych państw Europy. Euro-sieroty zazwyczaj pozostają pod opieką dziadków, dalszej rodziny lub nawet samodzielnie, co może prowadzić do problemów emocjonalnych, edukacyjnych i społecznych.

 

 

„Mafia nie jest zjawiskiem odosobnionym. To system, który przenika gospodarkę, politykę i codzienne życie.”

Giovanni Falcone – Cosa Nostra. Historia włoskiej mafii

 

 

„Mafia nie jest jedynie organizacją przestępczą – to model ekonomiczny, w którym zasoby są dystrybuowane według logiki władzy, a nie konkurencji.”

Pino Arlacchi – Mafia biznesu

 

 

„Tam, gdzie rządzą mafie, przedsiębiorcy nie konkurują umiejętnościami, lecz układami. Rynek nie jest wolny, lecz wyznaczony przez strukturę siły.”

John Dickie – Cosa Nostra: A History of the Sicilian Mafia

 

 

 

Do pomyślnego prowadzenia biznesu potrzebne jest kilka rzeczy,

jak choćby: niewielka konkurencja, tania siła robocza, korzystna lokalizacja, dobry dojazd, niskie podatki i wysokie ulgi.

Innymi słowy do udanego biznesu potrzebna jest przyjazna władza i przychylni urzędnicy.

 

A jak się dba o władzę i urzędników?

Oczywiście pieniędzmi!

 

Łatwo powiedzieć!

 

Ale jak stworzyć środowisko, w którym pieniądze przechodzą z ręki do ręki gładko i bez ryzyka?

Trzeba zadbać o wzajemne zaufanie.

Należy postawić na znane, tradycyjne i niezmienne więzi z władzą i urzędnikami.

Dla pewności warto też scementować te więzi gęstą siecią koligacji.

 

 

Bajkowe urzędy centralne (ZUSy, KRUSy, USy, ARMiRy, KOWRy) były napakowane rodzinami z zielonego klanu Posła Żwirka, którym podczas licznych nieobecności tegoż zarządzał Pana Taczka (może nie miał kieszeni, ale dysponował wystarczającą pojemnością).

 

Urzędy wojewódzkie i lokalne (PUPy, Starostwo, UMiGi) to mieszanka klanu zielonych oraz  piętrowo skoligaconych kuzynów i towarzyszy Czerwonej Królowej Kier.

 

Cała ta armia urzędników i zależnych od nich rodzin miała do wykonania dwa zadania:

 

1. Bronić klanowego podziału wpływów w każdych kolejnych wyborach.

 

2. Podpisywać.

 

Podpisy klanowych urzędników decydowały przecież o tym, kto w Bajce będzie prowadził udane biznesy i bogacił się, a kto nie.

 

I trzeba przyznać, iż ów bastion bronił się dzielnie.

Do czasu.

 

 

 

Epoka lodowcowa

 

 

 

Zmniejszająca się liczba ludności Bajki to kataklizm, który zaczął się dużo wcześniej, niż w całej Polsce i nie miał on wiele wspólnego z modną narracją, według której za postępujący ubytek mieszkańców odpowiedzialne są rzekomo leniwe kobiety, którym się w głowach przewróciło z dobrobytu.

 

Nic z tych rzeczy.

 

Niechęć do rodzenia nowych mieszkańców w Bajce nigdy nie wynikała z zamiłowania bajkowych pań do samotności i wygody.

 

 

Ostatni mlecyk

 

 

Ujmując rzecz obrazowo i schematycznie:

lokalny rynek pracy i lokalny biznes w Bajce został, podobnie jak wszystko inne, zabetonowany przez dwa klany oraz sprzyjał tylko i wyłącznie komfortowemu życiu osób z nimi związanych.

 

Mimo, iż wsobny chów wewnątrz klanów z definicji zagrażał zdrowemu rozwojowi, to napchane ospą do syta rodziny ani myślały o wpuszczeniu do bajkowej piaskownicy nowej krwi.

 

Nie trzeba było więc długo czekać na efekty tego jakże błyskotliwego zarządzania.

 

Na stopniowo wysychającym i skarlałym rynku Czerwoni i Zieloni zajęci byli rozszarpywaniem między sobą publicznych datków oraz podjazdową wojną na rynku ziemi i nieruchomości.

 

W konsekwencji wystarczyło, że na wyjałowionej, bajkowej pustyni pojawiał się jakiś rachityczny mleczyk, a w mgnieniu oka rzucały się na niego obie poskomunistyczne watahy.

 

Właśnie dlatego mieszkańcy, niezwiązani (albo za daleko skoligaceni) z bratnimi obozami, którzy nie mogli liczyć na utrzymanie się na tej spękanej, jałowej pustyni, zaczęli pakować manatki i wyprowadzać się na tereny nieco bardziej przyjazne życiu.

 

W tak zwanym "szerokim świecie", z dala od porośniętego grzybami, kartonowo-gównianego imperium rodzili się nowi obywatele.

A nie w Bajce.

 

I nie tylko się nie rodzili nowi mieszkańcy, ale ubywało tych już zadomowionych.

 

 

Samymi kuzynami tego gówna nie sprzątniemy

 

 

Do 2007 roku jakoś się Czerwonym i Zielonym udawało gasić gniew ludu poprzez wyciąganie z tłumu jednego po drugim, najgłośniejszych krzykaczy i upychanie ich w podupadających kartonowo-mydlanych biznesach, na jakimś “nagle zwolnionym” stanowisku.

 

Ludzie mają bowiem to do siebie, że lubią się oszukiwać, więc długo potrafią żyć samą nadzieją, że skoro się jednemu udało, to im też się w końcu powiedzie.

Wystarczy tylko się nie zniechęcać, dobrze się uczyć i mocno starać.

 

Wprawdzie w urzędach, szkołach oraz w biurach spółek zaczynało brakować miejsca dla coraz inteligentniejszych (chów wsobny robi swoje) kuzynów, 

 

ale umówmy się..

 

Nie ma w Bajce takiego wydziału, którego nie dałoby się podzielić na dwa osobne i dostawić paru komputrów z zaufanej firmy.

Ścianki z karton-gipsu robi się coraz cieńsze, a biurka coraz bardziej ustawne.

 

 

Zła Unia! Niedobra!

 

 

Niestety, wejście Polski do strefy Schengen kompletnie strzaskało resztki żelaznej kurtyny, trzymającej mieszkańców w ryzach bajkowej beznadziei.

 

Naród zaczął się masowo wypinać na łaskę jaśnie wielmożnych oraz na ich Szkołę Zarządzania i Przedsiębiorczości i wyruszył w świat, by zorganizować sobie dobrobyt za granicami klanowego królestwa.

 

Wkrótce na głowy lokalnych władz zaczęły się więc sypać problemy post-emigracyjne, w postaci osamotnionych starców i niemożliwych do ogarnięcia zastępów rozwydrzonych euro-sierot, które nowe tablety i quady widywały częściej, niż matkę i ojca.

 

Ani zieloni w bajkowym PCPRze, ani czerwoni w MGOPSie nie dawali sobie rady tą emigracją.

 

Już wtedy coś tam zaczęło Władzuni Demokratycznej świtać, że chyba jednak samymi kuzynami takiego pierdolnika nie ogarną.

 

 

 

Urwałaś kurze złote jaja!

 

 

Wkrótce następny dramat zachwiał posadami klanowego imperium, niczym cios Brutusa zadany w plecy Cezara.

 

Chodzi o to, że wychowana w zielonym akwarium Złota Rybka skradła panu Żwirkowi serce.

 

Wraz z sercem bezczelnie zajumała mu też wpływy w pobliskim zagłębiu kopalni złota, a bogatsza o łupy i doświadczenie, ruszyła na podbój oceanu.

 

 

Tym samym rybiousta piękność odcięła praktycznie oba klany od dotąd zawsze pełnej cysterny ze złotym mlekiem.

 

Nie było szans, by powiązane z klanami bajkowe fabryki baniek mydlanych, gruzu i kompostu były w stanie wyprodukować cokolwiek wartościowego, poza kolejną partią wniosków o zwolnienie z opłat i podań o darmowe oddanie kolejnych, publicznych działek na ich cele biznesowe.

 

Były co prawda podejścia pod produkcję złota z amelinum, ale zamiast złota wyprodukowano tylko tuzin nowych spółek, które zresztą od razu poskładały wnioski o ulgi i darmowe działki.

 

I tak oto klanowi geniusze bajkowej samorządności obudzili się ze złotego snu z krzykiem i mokrym materacem.

 

Nagle do Żwirka i Czerwonej Królowej Kier dotarło, że jeśli czegoś szybko nie wymyślą, to nie będą mieli za co utrzymać klanowej solidarności, a ich wsobna progenitura będzie lała do baku szare mydło i zawijała sushi w karton.

 

Czy bajkowi towarzysze znajdą wyjście z tej opresji?

Jak dalej potoczą się losy klanowej koalicji?

To wszystko znajdziesz już jutro, w kolejnej części naszego cyklu “Dmuchane Miasteczko”

pod tytułem: “Matka Karmiąca

 

 

Kolorowych snów!

Porozmawiaj z autorem

Polub nas

Atrakcje

Dowiedz się, jakie jeszcze atrakcje przygotował dla Ciebie Ostrzeszów!

 

31 stycznia 2025