To jest bajka!
Wszystkie osoby i zdarzenia opisane w poniższym tekście są fikcyjne.
Podobieństwa do prawdziwych osób są przypadkowe, a skojarzenia... jak to w bajkach.
Powyższe zdjęcie obrazuje jedynie, że nie tylko w bajkach trudno o ręce i głowy do kiepsko płatnej pracy
Poniższy tekst stanowi piątą część cyklu "Dmuchane Miasteczko", w którym opowiadamy bajki mieszkańcom Ostrzeszowa oraz przywracamy im uśmiech i kolorowe sny.
"Wielu uważa rząd za coś, co spełnia ich marzenia. Niewielu dostrzega, że spełnia głównie marzenia swoje."
– Stanisław Jerzy Lec "Myśli nieuczesane"
"Dajcie mi władzę nad pieniądzem, a nie obchodzi mnie, kto ustanawia prawa."
– Mayer Amschel Rothschild
"Wielka biurokracja przypomina wielką rzekę: wartko płynie tylko na powierzchni, ale w głębi pełno mułu.”
- Terry Pratchett, "Piekło pocztowe"
Nie trzeba było długo czekać, by przywódcy klanów zaczęli na poważnie rozmawiać, jak by tu się wygrzebać z tego pieprznika, w którym się znaleźli.
Oczywiście nie z własnej winy.
To przecież nie oni źle zarządzali miasteczkiem.
To ta wredna Unia Europejska otworzyła kraty zakładu rynki pracy i pozwoliła zbiec lwiej części populacji z bajkowego raju na ziemi.
No i ta nielojalna Złota Rybka, która upitoliła Żwirkowi kranik cysterny ze złotym mlekiem.
I odeszła sobie w siną dal, zalotnie kręcąc ogonkiem...
Zdradziecka flądra, troć jej mać!
Do dziś nie wiadomo, czy olśnienie dotknęło głowy klanu Czerwonych, czy Zielonych.
Nie ostały się bowiem żadne nagrania, z których dałoby się odtworzyć, czy to Czerwona Królowa Kier, czy może Zielony Pan Żwirek wymyślił, że przecież Mamka-Unia też jest matką karmiącą.
A karmi szczerozłotym mlekiem.
Pomysł był genialny w swojej prostocie:
Wystawić dziób pod cyca Mamki-Unii i ssać w opór.
A przy okazji tego ssania, rozchlapywać to złoto dookoła!
I niech to złoto wali po oczach od wejścia i krzyczy:
Niech odwiedzający miasto (przy okazji wizyty u dzieci i dentysty) emigranci zobaczą, co zostawili.
Niech sobie patrzą i niech żałują!
Na przykład nową fontannę ze światełkami niech patrzą.
Marmury w szczerym polu, a co!
Niech patrzą!
Euro-sierotom dałoby się jakieś zabawki i hamburgery.
Jakieś by się im postawiło górki, dołki, hopki, żeby się mieli gdzie wyszaleć na sprzęcie, co go dostali za niewidzenie taty.
Starcom by się dało jakąś kartę na siłownię i na przepchanie kibla raz do roku.
Może jeszcze talon na balon, na otwarcie centrum handlowego
Takiego bez schodów, żeby se mogli dreptać po płaskim.
I darmowy przejazd autobusem.
Do tego centrum i nazad.
I co?
Nie będą szczęśliwi?
No jasne, że będą!
Znów się wszystko uspokoi i będzie złotonośne źródełko.
Wreszcie zapadnie ukochana cisza…
Zarządzono więc niezwłoczne podjęcie energicznych działań, zmierzających do pozyskania złotego mleka od Mamki-Unii.
W starostwie Pan Taczka, wraz z Czerwoną Królową Kier od razu przystąpili do dzieła.
Zaczęli od remontu bajkowego szpitala.
W tym celu rozpisali przetarg.
Podobno wygrał kuzyn.
Następnie okazało się, że nie mają pieniędzy na karetki, więc sprzedali jakiś budynek użyteczności publicznej.
Podobno kupił kuzyn.
Następnie się okazało, że jest w Bajce do kupienia jakiś budynek, to wzięli pieniądze ze sprzedanego budynku i go kupili.
Ponoć sprzedawał kuzyn…
Okazyjnie!
W międzyczasie okazało się, że zapomnieli o tym remoncie i nie złożyli wniosku na unijne złoto.
Ale i tak nic się nie stało, bo wniosek zawierał tak wiele błędów formalnych, że nikt by go nie przyjął.
W ramach kary za te przeoczenia, zmieniono dyrekcję szpitala.
I zatrudniono coacha dla personelu.
Nie pytajcie o powiązania rodzinne.
Ani co ma piernik do wiatraka.
Następnie Pan Taczka z Królową Kier zorientowali się, że nie dysponują pieniędzmi na remont tego okazyjnie kupionego budynku.
Więc zaczęli budować nowy…
W tym samym czasie, ze strony gminy działaniami w zakresie pozyskiwania mleka ze złotonośnego cyca zajął się stary, mądry i wielce doświadczony burmistrz i filozof, pan Tarej.
Namaszczony przed wielu laty przez klan Zielonych pan Tarej był doświadczonym strategiem, któremu nikt nie mógł dorównać w tradycyjnych, bajkowych gierkach, które od pokoleń rozgrywano na wynędzniałym, lokalnym klepisku.
Pan Tarej był zarówno niedoścignionym mistrzem szachów piaskowych na tekturowej planszy, jak i wytrawnym graczem w mydlane bierki.
Do tego jak szatan blefował w grze o skórki chleba.
Przystąpił więc pan Tarej do działania w mistrzowskim stylu:
z rozmysłem, strategicznie i bez pośpiechu.
Zaczął od tego, że wyjątkowo długo i skrupulatnie wygrzebywał stolik szachowy spod sterty kartonów.
Potem równie skrupulatnie, ale za to bez pośpiechu rozpisał przetarg na tekturę do planszy.
Spod reszty kartonów wywlókł stary, bakelitowy telefon.
Podzwonił w parę miejsc.
Po długim namyśle, rozważając wszystkie za i przeciw, rozstrzygnął przetarg na tekturę.
Podobno wygrał drogi kuzyn.
Następnie rozpoczął ostrożne podejście pod przetarg na wyrzeźbienie nowych bierek z mydła.
Poprzednie spleśniały.
Następnie rozpisał przetarg na mydło.
Przecież burmistrz Bajki nie mógł brać mydła od byle kogo.
Niespiesznie podzwonił w parę miejsc.
Potem rozwiązał przetarg na bierki.
Nie zgłosił się żaden drogi kuzyn.
Następnie rozważył wszystkie “za”.
Znów podzwonił w parę miejsc.
Potem rozważył wszystkie “przeciw”.
Potem rozpisał przetarg na nowo.
W międzyczasie na gminnym budynku zarwał się dach z blachy falistej…
Trzeba więc było rozpisać kolejny przetarg i właśnie wtedy...
Tak naprawdę to urwał się sparciały kabel od starego, bakelitowego telefonu burmistrza.
Natomiast Pan Żwirek nie wytrzymał nerwowo.
Teoretycznie on.
Znów nie zachowały się żadne nagrania, zdolne potwierdzić, kto nie zdzierżył pierwszy.
Większość źródeł zdaje się jednak wskazywać na to, iż jako pierwszy cierpliwość stracił właśnie przywódca klanu Zielonych.
Czerwona Królowa Kier zajęta była w tamym czasie rozstrzyganiem konkursu na stanowisko drugiego coacha personelu szpitala.
Podobno wynikł jakiś problem z policzeniem, czy więcej punktów otrzymała kuzynka, czy kuzynka.
Pan Żwirek walnął pięścią w stół i zażądał natychmiastowego dostarczenia mu kogoś, kto okaże się zdolny do zassania unijnego mleka na wczoraj, bez gierek i błędów formalnych.
Ha!
Łatwo powiedzieć!
A Ty jak uważasz? Czy przywódcom klanów udało się znaleźć odpowiednią osobę na stanowisko wygłodnego oseska?
Tego wszystkiego i wiele więcej dowiesz się w kolejnej części naszego cyklu “Dmuchane Miasteczko”
pod tytułem: "Wiosna Ludów"
Kolorowych snów!
Dowiedz się, jakie jeszcze atrakcje przygotował dla Ciebie Ostrzeszów!