PO KLIKNIĘCIU NA OBRAZ WYŚWIETLI SIĘ ON SIĘ W CAŁOŚCI
Wszyscy słyszeli o ostrzeszowskiej parkingowej wojnie ze Strażą Miejską.
Może nawet nasze wiewiórki zdążyły już rozklepać na mieście, że..
Niestety większość Ostrzeszowian nie ma bladego pojęcia, o co naprawdę chodzi w tym parkingowym konflikcie.
Ba! W większości dała się Większość perfidnie zmanipulować.
Powiedzmy to sobie raz wreszcie, wprost i uczciwie:
Prawie zawsze, gdy czytacie o kimś, komu płatny parking w centrum miasta przeszkadza, gdyż taka osoba po wielkopolsku żałuje wydać pisiont groszy za postój pod sklepem, to jest to albo zwykły trolling, albo umysłowa inflacja, ale z pewnością nie rzeczywistość normalnych ludzi.
Prawdą jest, że trolle i różni politycy od początku podnosili jazgot o płatne parkingi.
Liczyli przy tym na odzew ze strony debili.
I debile zlatywali się do nich chętnie, całymi chmarami.
Debile tak już mają, że po pierwsze nie brakuje ich w każdej społeczności, a po drugie zawsze się chętnie przyłączą do jazgotu i gównoburzy.
W efekcie trollom wzrastała sprzedaż gazetki i zasięgi postów.
Politykom rosły sondaże.
Debilom zaś rosło poczucie spełnienia.
Tylko normalni mieszkańcy Ostrzeszowa pozostawali w tym zamieszaniu z dziwnym poczuciem, że coś tu się grubo nie zgadza.
I mieli rację!
W rzeczywistości nie znam ogarniętej osoby, która miałaby większy problem z płatnym parkowaniem w Ostrzeszowie.
Ot, drobna upierdliwość. Coś jak onegdaj niemożność zapłacenia kartą w Biedronce, albo konieczność posiadania złotówki na marketowy koszyk.
Nie czarujmy się, nawet zaawansowani wiekowo Ostrzeszowianie świetnie radzą sobie z obsługą Facebooka, Whatsappa i z apkami różnych sklepów na swoich smartfonach.
Można więc śmiało uznać, że emeryci i osoby niezamożne także bez problemu ogarną Mobileta i załatwią w mieście wszystko, co potrzeba za kilkadziesiąt groszy do złotówki.
Z kolejką do lekarza włącznie.
Stąd moje rady:
W gruncie rzeczy ostrzeszowscy przedsiębiorcy to tacy sami ludzie, jak my i Wy, czyli w przeważającej liczbie normalni, trzeźwo myślący mieszkańcy, którzy ciężko pracują i płacą podatki, żeby burmistrz miał za co utrzymywać swoją "prywatną policję", jak zaczyna być już nazywana ostrzeszowska Straż Miejska.
Wiemy już, że dla wielu z ostrzeszowskich przedsiębiorców przysłowiowa złotówa za postój nie gra roli, a toczona przez nich ze strażnikami miejskimi, codzienna walka o parkowanie to dużo grubsza afera, niż nam się wszystkim wydaje.
W sprawie zachowania strażników miejskich wobec lokalnych przedsiębiorców skontaktowało się już z nami kilkoro mieszkańców.
Liczymy na to, że i Państwo zechcą napisać nam na Messengerze o swoich przygodach z ostrzeszowską strażą burmistrzowską.
zamierzamy Wam opowiedzieć, na przykładach i obrazkach, co kryje się za fasadą miasta.
A raczej, kto się na kogo zasadził za ostrzeszowskim parkomatem
i na czyje polecenie dręczy mieszkańców.
Będzie coś niecoś o nękaniu podatników i nadużywaniu władzy.
Będzie o ulgach i przywilejach dla wybranych.
Czyli "samo gęste" jak zawsze u nas.