A.D 1762 ostrzeszowskie śmieszki bawiły się na całego przy ognisku, na którym skwierczało sobie siedem, najprawdziwszych, autentycznych czarownic. Nie żadnych tam podróbek, a wiemy to, bo ich autentyczność została potwierdzona sądownie podczas długiego procesu. Najwyraźniej już wtedy ostrzeszowskim sądom niewiele można było zarzucić.
Same czarownice nie były jakieś wielce szkodliwe. No może wyjąwszy fakt zadania kołtuna miejscowej dziedziczce. Poza tym raczej zwyczajnie uprawiały ostry melanż na miejscowej Łysej Górze obok Przytocznicy. W towarzystwie diabła oczywiście. A na to, jak zawsze pobożni, Ostrzeszowianie pozwolić nie mogli.
Obecnie miejsce ostatniej w Europie imprezy przy zapalonych czarownicach jest przez nas, miejscowych omijane z daleka i Tobie też radzimy je omijać. Nie, żeby od razu miała na Ciebie spaść jakaś klątwa. Po prostu nie łazi się po sionym i już!
Ale krzyż postawiliśmy Tak na wszelki wypadek.