To jest bajka!
Wszystkie osoby i zdarzenia opisane w poniższym tekście są fikcyjne.
Podobieństwa do prawdziwych osób są przypadkowe, a skojarzenia... jak to w bajkach.
Powyższe zdjęcie łączy z tekstem jedynie to, że w Ostrzeszowie też czasem ktoś zmienia coś tam.
Jak zapewne pamiętacie z poprzedniej części, w wyniku dramatycznych przeciwności losu, przywódcy obu klanów postanowili znaleźć odpowiednio głodnego oseska i podstawić go pod cycek znienawidzonej Mamki-Unii, żeby doił, ile wlezie i rozchlapywał wkoło siebie życiodajne dobra.
Oseska wybrano spośród wiernych wychowanków Czerwonej Królowej Kier.
Młody protegowany Czerwonej Damy okazał się bardzo głodny awansu oraz odpowiednio pazerny na władzę.
Dysponował też właściwą, marksistowsko-leninowską pulą genów, która wręcz predestynowała go do zarządzania cudzym majątkiem.
Młodzieniec, jak nikt inny rokował, że jeśli tylko podstawi mu się do towarzystwa odpowiednio bajkową drużynę, równie wygłodniałych i rwących się do zarządzania publicznym majątkiem muppetów, to Bajka zamieni się w jedną, wielką, unijną dojarnię.
Wszystko pięknie, ale na drodze do wielkiej wanny z Unijnym złotem wciąż stał niespieszny burmistrz-filozof Pan Tarej.
Rozpoczęto więc od przeprowadzenia przewrotu pałacowego.
Przywódcy klanów doskonale zdawali sobie sprawę, iż za przeciwnika mają starego wygę, stratega i eksperta szachów piaskowych na tekturze.
Zatem przewrót musiał zostać przygotowany ostrożnie, po cichu, a wykonany z zaskoczenia.
Od początku do końca Pan Tarej miał pozostać kompletnie nieświadom przewrotu.
Nie było to łatwe, zważywszy, że zdążył się on już ukorzenić w strukturach bajkowej władzy niczym huba w drzewie.
Wyobraźcie sobie, jak trudno podmienić tron królewski na zydelek błazna w taki sposób, by siedzący na tronie władca nawet nie poczuł, że coś się dzieje wokół jego najwspanialszej, niewymownej.
Takie właśnie zadanie czekało przywódców bajkowych klanów.
Na długo przed terminem wyborów, najwierniejsi kuzyni wtopili się w tłum bajkowych pastuszków i po cichu, “w absolutnej tajemnicy” zaczęli kolportować radosną nowinę.
Nie minął miesiąc, a cała Bajka przekazywała sobie z ucha do ucha, po cichu i w “absolutnej tajemnicy”, że oto w ich zapleśniałej, zardzewiałej i szarej jak dusza urzędnika rzeczywistości, pojawił się nowiutki, jaśniutki i świeżutki Pan.
Niczego nieświadom stary burmistrz Pan Tarej z politowaniem uśmiechał się znad tekturowej szachownicy.
Całe jego otoczenie powoli i niezauważalnie podmieniono na bardziej nowoczesne, pasujące do nowych, wspaniałych czasów, jakie miały nadejść.
Wśród najbardziej aroganckich, agresywnych i żądnych władzy okolicznych wycieruchów rozpisano tajny konkurs na wstęp do bajecznej drużyny nowego Piotrusia.
Załapać się do niej mogli tylko najlepsi z najlepszych, a na kandydatów czekała moc niebywale trudnych konkurencji i wyzwań, wśród których były takie, jak:
toczenie krwi z sąsiada,
donoszenie na brata,
sprzedaż mamusi bez wychodzenia z łóżka,
pożyczanie pieniędzy od przyjaciół połączone z licytacją dłużników
i wiele, wiele innych.
Pocztą pantoflowo-kuzynową przekazano klanom imiona i nazwiska zwycięzców, przy których należało skreślić krzyżyki i spokojnie oczekiwano na sygnał.
Tuż przed wyborami już każde dziecko w Bajce słyszało o tym, że nadchodzi Piotruś Pan, który będzie za darmo dawał zabawki.
W dzień wyborów, głowy klanów dały sygnał do wymarszu.
Całe kuzynostwo, jak jeden mąż powstało zza urzędniczych biurek i szkolnych ław.
Ciężko podniosło się znad komputrów klanowych spółek.
Po czym posłusznie podreptało by oddać głos w obronie imperium.
Jedynie słuszny głos na kandydata wskazanego przez przywódcę ich klanu i na jego drużynę.
A potem wszyscy razem, z zachwytem klaskali patrząc, jak nowy przywódca z uśmiechem zrywa z szarą, zapleśniałą tradycją.
I tylko Pan Tarej się zdziwił.
Tak się zdziwił, że omalże z tego zdziwienia nie umarł.
I nic w tym dziwnego, zważywszy na to, jak srodze został przez klany oszukany.
Z blaszano-falistych ścian zerwano zapleśniały karton.
Jego miejsce w mig zajęły ekrany ciekłokrystaliczne.
I choć wszystko nadal miało się trzymać na blasze, rdzy, sznurku i poskręcanych drutach, to jednak od teraz nikt już nigdy nie miał tego oglądać.
Albowiem uczucie szczęścia wśród bajkowych obywateli było priorytetem nowej władzy.
Stare i wiernie służące kolejnym pokoleniom okablowanie również ostało się bez zmian.
Z tą tylko różnicą, że teraz podłączono pod nie urządzenia do wyświetlania wirtualnej rzeczywistości. 24/7
Pustynne, taktyczne bierki z wielbłądzich bobków, w które grał dotychczasowy burmistrz, zastąpiono cyber-pionami w błękitnych mundurkach, gładko mknącymi po facebookowej szachownicy.
Jeśli interesują Cię dalsze losy Piotrusia Pana, to zapraszamy na kolejną część z serii “Dmuchane Miasteczko” pod tytułem: ...
a to się jeszcze zobaczy ...
Dowiedz się, jakie jeszcze atrakcje przygotował dla Ciebie Ostrzeszów!