Podsumowanie kampanii wyborczej w Ostrzeszowie

Zdziwiony jak ostrzeszowski kandydat

logo portalu świnka z napisem

Ostrzeszowscy wyborcy potrzebują nowych, niezależnych kandydatów.

Pokazała to szczególnie frekwencja w wyborach na burmistrza, ale też wysyp nowych twarzy w radzie miasta.


Ludzie czekają na burmistrza zdolnego pozyskać pieniądze na inwestycje, ale słuchającego rzeczywistych potrzeb mieszkańców.

Mają trochę dość zaspokajania potrzeb wmawianych im po to tylko, żeby jedna czy druga firma miała zajęcie.
Pokazali, że nie tak do końca cieszą się z cwaniaka, oklejonego oślizgłymi typami i typiarami, którzy tylko czekają, żeby nasze podatki wpompować we własne biznesy i stowarzyszenia albo chociaż wyrwać samochód, reklamę na drogowskazie albo stół.

 

W radzie miejskiej wyborcy najwyraźniej chcieliby przedstawicieli mieszkańców, a nie klakierów burmistrza.

Życzyliby sobie radnych, którym się chce interpelować w ich ważnych sprawach.

Powoli zaczynają mieć dość marionetek władzy, klaskających na gwizdek i wyprzedających majątek gminy w zamian za udział w podziale łupów.

 

Rzut oka na zwycięzców

 

Radni PIS zebrali to, co zasiali.

Dostali masę głosów, bo też i pracowali najciężej.

Są też jasnym dowodem na to, że Ostrzeszów głosował na ludzi i ich działania, a nie na partie polityczne.

Nie dziwi więc, że (o ile wierzyć rozplotkowanym wiewiórkom) to właśnie radnych PIS wydzwaniały owsiki Jędrowiaka, żeby ich przeciągnąć na stronę Małego Księcia.

To oni bowiem stanowią w oczach wyborców realny zalążek ruchu oporu, który władzy opłaca się złamać.

To ich oraz ich koalicję z PO starał się obrzydzić obóz Jędrowiaka, rozwieszając plakaty "Stop koalicji POPIS w Ostrzeszowie", próbując tworzyć złudzenie, jakoby wyborcy PO byli zawiedzeni takimi mariażami.

To nieprawda. Nie byli.

Cieszyli się na współpracę radnych ponad wielką polityką, bo mieli dość bierności.

 

Co do radnych PO, to się dopiero okaże, kogo tak naprawdę dostaliśmy.
Dadzą się przekupić za stanowisko dla żony i gładką drogę do przyjaciółki, czy nie?

Dadzą się zastraszyć i zaszczuć tanią propagandą? 

Staną się tą naszą, wyczekiwaną opozycją?

Czy usiądą cichutko na tyłku za Pepą i Kokodżambo i będą klaskać na znak od Calineczki?

Zobaczymy już wkrótce, a że się będziemy przyglądać, to pewne.

 

Nikt nie ma złudzeń, co do radnych PSL
Polecą tam, gdzie będzie dzielony większy torcik.

Czyli tam, gdzie powie Andrzej.

 

Kolorowych jarmarków..

 

Wyniki głosowania na bezpartyjnych nie dziwią nic a nic. 

Jędrowiak spełnia przynajmniej jeden z wymienionych warunków bycia burmistrzem akceptowalnym przez mieszkańców, czyli umie doić kasę.
A że pompuje ją w przyssanych do niego pasożytów, to mniejsza. Ludzie przywykli.
Przynajmniej dużo pieniędzy idzie w ładne opakowania.

Po siermiężnych dziesięcioleciach rządów Towarzyszy, mieszkańcom Ostrzeszowa wciąż bardzo brakuje ładnych opakowań, kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków..

To świetnie widać po wyborze do rady miejskiej dyrektora OCK (wincy festynów i jarmarków, wincy!)

 

Zna przyszłość, kto umie patrzeć w szklaną kulę

 

Mój upór, co do tego, że Jędrowiak zostanie burmistrzem, a wesoła gromadka: Koko, Pepa. Calineczka i Słodka Dziurka wrócą do zabawy w miasteczko pełne przygód, brano za czarnowidztwo i za "się nie znasz".

 

Zdaje się, że w pewnym momencie nawet sam Mały Książe i jego ekipa zwątpili we własne siły, jeśli sądzić po wściekłych atakach w sieci i poza nią, 


A wystarczyło uważnie patrzeć w internety.

No ale to jeszcze trzeba było wiedzieć, na co się patrzy.

 

Najbardziej jednak zdziwione przegraną zdają się być świeżynki.

Niektórzy kandydaci startujący do rad gminy i powiatu oraz kontrkandydaci Jędrowiaka, którzy jeszcze nigdy nie zasiadali na publicznym stołku, są przezabawnie zaskoczeni wynikami.

Trzydziesto-, czterdziestoletnie sierotki.

A niby czego się, Panowie spodziewaliście po waszym mizernym wkładzie w kampanię wyborczą?

 

Przyszedł Pan Zdzisio i przyniósł pączki..

 

Nuciłem sobie tę przedwojenną piosenkę, ilekroć na scenę wkraczał ON: 
Witold Hudzik, któremu się zdawało, że polityka to konkurs na najzgrabniejszego konia


Inicjatywa miała na niego inny dżingiel i ryczała fałszywie, ale za to głośno:

"zjawia się i znika śliczny taki mister of America"

 

Nie ma co chłopu wypominać, że wykorzystał moment.

Przecież sami się wstrzeliliśmy w wyłom, który uczyniły kolejne bunty społeczne:

o pato-osiedla, o spalarnię i o szpital.

 

Skorzystaliśmy z poruszenia społecznego, żeby wskoczyć na falę.

Ale my potraktowaliśmy to jako okazję do rozpoczęcia długofalowego projektu, który rozpisaliśmy nie na miesiące, a na lata ciężkiej pracy.


Przez ostatni rok, dzień w dzień ciężko pracowaliśmy, zmagając się ze ścianą biernego zachwytu tłumu, z dyktaturą propagandy sukcesu i wściekłymi trollami Jędrowiaka.

Pokazywaliśmy ludziom, że można i jak można walczyć z arogancją, pogardą i prawdziwym hejtem, który spotyka ich ze strony aparatu władzy.

Uczyliśmy mieszkańców, jak i gdzie wyrażać własne zdanie, aby uniknąć represji.
Robimy to nadal i będziemy to robić.

Jednak zdajemy sobie sprawę, iż jesteśmy dopiero na progu walki o zmianę mentalności Ostrzeszowian z niewolników na świadomych klientów, którzy płacą, wymagają i nie dają się poniewierać pani sklepowej, jak za czasów komuny.

 

A pan Witold Hudzik sobie przyszedł na miesiąc przed wyborami i myślał, że... właściwie to co sobie myślał? 

Panie Hudzik! Zaufanie wyborców to jest coś, co się zdobywa długo, ciężką i dobrze przemyślaną pracą.

 

Nie nauczysz starego psa nowych sztuczek

 

Mariusz Witek się do wyborów zbierał, zbierał i jak ruszył... łuch, no siwy dym normalnie!

Nie.

Żartuję. 

Pan Witek na moment przed wyborami wydreptał z jaskini, mrużąc oczy od światła i ziewając przeciągle.

 

Zdaje się, iż w pięknych snach tego kandydata mieliśmy, niczym starszyzna wikingów, siąść w sali narad, przy ogniu i wsłuchać się w sagę o dawnym bohaterze.

A zamiast tego dostaliśmy popiskiwania pieska, którego ktoś siłą przytrzymał do zdjęcia.

 

Grama szacunku dla wyborcy

 

Jak się można było spodziewać, Pan Mariusz zrobił wszystko po swojemu.
Znów całą parę puścił w zakulisowe knucia i tworzenie koteryjek. 


Wyborcy zaś wrzucił nieudane zdjęcie z wymuszonym uśmiechem i obietnicę, że dostanie ... coś tam, co nasz kandydat sobie sprytnie (w jego mniemaniu) wynotował z internetu.
Nawet nie zadał sobie trudu, by to przefiltrować przez jakiekolwiek badanie.
 
Wyglądało, jakby tuż przed wyborami były burmistrz chwycił tematy rynku, schroniska i parkingu, bo stały pierwsze z brzegu i cisnął je wyborcom .
Po czym ukontentowany wrócił do układania klocków na zapleczu.


To jest szacunek dla klienta? 
To jest typowy, stary PSL-PZPR. 
Twór ze stajni Grzybów, Janickich i Witkowskich. 

No i to się po prostu nie mogło udać.

 

Nie da się zapuścić gminy, jak brody hipisa i myśleć, że ludzie nie będą o tym pamiętali. 
To, że wioski wokół Ostrzeszowa ciągle przypominają obwód nowosybirski, a miasto wygląda niczym PRLowski skansen, to nie wina kosmitów, tylko faceta, któremu się zdaje, że można każdy temat zakończyć napuszczeniem ludzi potrzebujących naprawy drogi na ludzi potrzebujących remontu szkoły, a za rok odwrotnie.

I tak przez całą kadencję.


Te czasy już minęły, a Pan Mariusz Witek najwyraźniej razem z nimi.
I nawet Pan o tym nie wiedział, bo nie pokusił się Pan o niezależną analizę nastrojów i  potrzeb wyborców.

A dziwne, bo przecież cwany jest.

Nie na darmo wiewiórki podejrzewają, że jak tylko dostanie szansę, to zapłaci całą tą zbudowaną koalicją za stanowisko wiceburmistrza, albo za jakąkolwiek lepszą fuchę, niż ta w Kobylej Górze.

 

Nastroje, nas dwoje, na dwoje babka wróżyła

 

Panowie Kandydaci na burmistrzów!

Nastroje społeczne i potrzeby wyborców to nigdy nie jest coś, o czym wy wiecie lepiej.
To też nie jest coś, co sobie samemu potraficie wykombinować z rozmów albo wyniuchać, obserwując internety.
To się daje specjalistom i się to bada.
No chyba, że się ma cholernie dobrą intuicję społeczną, ale to akurat nie dotyczy żadnego z Was!

 

 

Zapnij pasy Dorotko i pożegnaj się z Kansas!

 

 

Cytat z Matrixa i nawiązanie do Czarodzieja z Oz przenosi nas do tematu kandydatów do rad gminy i powiatu, którzy starali się zyskać wyborców za pomocą mediów. Głównie społecznościowych.

Oraz do ich własnej bańki informacyjnej, z której wyskoczyli wprost pod koła pociągu.

Panowie! Wam najwyraźniej też ktoś powinien wytłumaczyć internety, bo zdaje się, że nie do końca ogarniacie temat.

 

Zasięgi, ach te magiczne zasięgi

 

Czego wymaga zapisanie się do grupy, polubienie strony, czy napisanie komentarza?
Kliknięcia z jakiejkolwiek miejscówki na świecie.

Tymczasem pójście na wybory wymaga meldunku w danym obwodzie.

Widzicie różnicę?
Nie?
To patrzcie dalej!

 

Być popularnym to mieć władzę

 

Macie rację, jeżeli sądzicie, że popularność w internecie przekłada się na zaufanie użytkowników sieci.
Pierwsza lepsza celebrytka bez trudu namówi setki kobiet do wybrania się do pato-gabinetu i wstrzyknięcia sobie w usta czegoś, po czym spuchną.

Teoretycznie więc ślicznota jest w stanie namówić karpiouste fanki do zagłosowanie na nią w wyborach prezydenckich.

 

I one na nią zagłosują! 
I ona przegra!
A wiecie dlaczego?

 

Zasięgi zasięgom nierówne

 

Zanim następnym razem zajmiecie się chałupniczą statystyką i filtrowaniem wykresów Facebooka przez wasz chłopski rozum..

Zanim sobie na kalkulatorku przeliczycie wasze 7000 grupowiczów na liczbę głosów, które oni "powinni" oddać na was w wyborach...

Posłuchajcie mojej rady i chociaż zainwestujcie w jakieś kursy z ogarnięcia mediów, czy coś.

 

Kupić wyborcę bez wychodzenia z domu

 

Polityka jest jak prostytucja i nader często to powtarzacie.

Gorzej, że sami nie umiecie czytać tej analogii.

A nawet jeśli, to nie kwapicie się do jej stosowania.

 

Za to my z Inicjatywą sprawdziliśmy, ile prawdy było w waszych zapewnieniach, że macie świetny kontakt z ludźmi.

Według naszego rozeznania w terenie, podczas kampanii wyborczej, żaden z was nie dał się poznać jako wielki miłośnik bezpośredniego kontaktu z waszym wyborcą.

Prawdę mówiąc starsza pani Rajska zrobiła więcej kilometrów, dreptając od domu do domu i rozmawiając ze swoimi wyborcami, niż wy wszyscy razem wzięci.

I jak widać jej się to opłaciło, a wam nie.

Wy raczej preferowaliście spotkania w gronie towarzyszy z klubów i wzajemne poklepywanie się po pleckach.

Zupełnie jak Mariusz Witek: klubik, koteryjka, ploteczki.

Oraz dyskusje po świt na Messengerach i WhatsUppach.


I nie ściemniajcie, bo dobrze wiemy, kto za was nosił ulotki, w ilu domach byliście, oraz z iloma wyborcami gadaliście podczas kampanii. I o czym.  

 

Zainwestuj w kamerkę, załóż stringi

 

W dawnych czasach, z waszą niechęcią do fizycznych kontaktów z klientem, w obu najstarszych zawodach świata bylibyście bez szans.
Na szczęście czasy się zmieniają i obecnie zarówno w prostytucji, jak i w polityce jest miejsce także dla takich ludzi, jak wy.

Stąd też ja proponuję, abyście następnym razem, zanim wystartujecie w wyborach samorządowych, najpierw poćwiczyli w serwisie streamingowym z kamerkami. To bardzo podobne do wyborów samorządowych, bo tam też  klienci płacą za obietnice.

 

Tam może nauczycie się właściwie prezentować swoim potencjalnym klientom i rywalizować o ich względy. 
A przede wszystkim dowiecie się jednej, ważnej dla was nowości: że zyskanie klienta-wyborcy wymaga pracy. 

Wyobraźcie sobie, że osoba na kamerce siedzi tylko z nosem w Messengerach. 

Nie zarobi zbyt dużo. Tak samo wy nie dostaniecie za to zbyt wiele głosów.


Target, content, pal! Załaduj, powtórz!

 

To powinna być wasza mantra, bez której możecie sobie dalej śnić o potędze.

 

Krytykujecie Jędrowiaka, ale jego strona ocieka contentem.
Jest wręcz napakowana ofertą dla jego wyborców. 
Jego przekaz jest dobrany pod jego wyborcę i skoncentrowany tylko na wygranej. 

Zapłacił (z czyich pieniędzy, to już inna sprawa) za oprawę i wsparcie.
365 dni w roku. Dzień w dzień gość ładuje dobrze zrobiony i wspierany content pod target.

A targetuje bardzo wyraźnie i konsekwentnie.

Raz poprzez tematykę, dwa: przez bany, trzy: przez nagrody. 

Wabi wyborców do pudełka, w którym czują się świetnie, oglądają miłe rzeczy i dostają fajne obietnice.

I z tego pudełka ich nie wypuszcza, blokując każdy, odmienny obraz rzeczywistości i to praktycznie w chwili jego pojawienia się na stronie.

 

Pudełko ma znaczenie

 

Zastanówcie się, co takiego Wy daliście wyborcy, żeby chciał mieć was jako swojego przedstawiciela w radzie?

Jakie wy mu stworzyliście pudełko?

 

Stworzyliście miejsce ogłoszeniowe?

Serio?

Chcieliście komuś pokazać wizję lepszego Ostrzeszowa między "Szukam Kota" a "Polećcie lekarza"?


Gazetkę parafialną? 
"Drodzy zebrani, tematem dzisiejszych rekolekcji będzie program sesji rady miejskiej.

Każdy uczestnik będzie mógł sam postudiować uchwały i samodzielnie poszukać w nich diabła schowanego".

Fascynujące.

 

Ściek?

"Kochani, jesteśmy tak bardzo postępowi, że każdy może tu obrazić was, jak chce i opublikować wasze dane lub zamieścić wizerunek dowolnej osoby prywatnej w celu jej znieważenia. Ale za to nam nie zarzucą, że cenzurujemy!"

Ten wariant chyba najbardziej zachęca do brania udziału w życiu społecznym. Koniecznie idźcie tą drogą!

Daleko zajdziecie.

 

Mistrzowie Focha

 

Ten temat dotyczy tylko tych z was, którzy za swój nędzny wynik obwiniają wyborców.


Ci z was, którzy w podziękowaniu za wybory sugerowali wyborcom niewdzięczność. 

Giganci, zarzucający nam, że jako społeczeństwo daliśmy ciała, bo nie wyraziliśmy wystarczającego aplauzu za tytaniczne poświęcenia kandydata i jego rozliczne prace społeczne,  to niech może zaczną od przemyślenia własnych życiowych wyborów, zanim kiedyś znowu ocenią wybory innych.


Do was, którzy strzeliliście narcystycznego focha i w ogóle nie podziękowaliście wyborcom za oddane głosy, powinno wreszcie dotrzeć, że od początku nie byliście warci ani jednego krzyżyka, skreślonego przy waszym nazwisku.

 

Panowie, zacznijcie od dzisiaj!

 

a przyszłość będzie należała do Was.

 

Macie prawie pięć lat na to, żeby uzyskać dobry wynik.
Poćwiczcie, popracujcie nad sobą. Niektórzy niech może zaliczą parę sesji (i nie mówię o solarium)

Ale przede wszystkim popracujcie nad wyborcą!

Zainwestujcie w niego!


Bylebyście znowu nie wydreptali ze stajni, piwnic i lasów, na miesiąc przed wyborami, bo naprawdę szkoda naszych głosów!

A każdy głos Ostrzeszowianina jest bardzo cenny i naprawdę warto o niego walczyć.

Już od teraz.

Porozmawiaj z autorem

Polub nas

Atrakcje

Dowiedz się, jakie jeszcze atrakcje przygotował dla Ciebie Ostrzeszów!

 

23 kwietnia 2024